„Zbieranie kości” Jesmyn Ward – Brutalna codzienność

przez Katarzyna Denisiuk
"Zbieranie kości" Jesmyn Ward - Brutalna codzienność

Obawiałam się powieści Jesmyn Ward. Dlaczego? Miałam ogromne oczekiwania w stosunku do jej poprzedniej, bestsellerowej „Śpiewajcie z prochów, śpiewajcie„. Czas spędzony z jej lekturą nie był zły, ale mając tak dużą nadzieję na niezapomnianą lekturę, lekko się rozczarowałam. Z drżącym sercem podeszłam do „Zbierania kości” i … Mili państwo, ta powieść jest kapitalna! Porwała mnie od samego początku i trzymała swoją szczęką do końca, nie wypuszczając ani na chwilę.

 

W przybrzeżnym miasteczku w stanie Missisipi, mieszka pięcioosobowa rodzina. Czternastoletnia Esch, jej dwóch starszych braci i jeden młodszy, próbują jakoś żyć. Ich rzeczywistość pokrywa całun brudu i szarości, ponieważ ze strony ojca uzależnionego od alkoholu nie mają wsparcia. Starsi bracia rozwijają swoje małe pasje zdefiniowane przez środowisko, w którym żyją, i myślą o wielkich, jak na ich możliwości, marzeniach. Pragnienie Esch jest bardzo przyziemne, ludzkie. To potrzeba bliskości, akceptacji i miłości. Droga, którą wybierze, wtłoczy ją w koleiny niepewności i strachu.

Rodzinie, jak i ludności miasteczka, zagraża formujący się nad Zatoką Meksykańską huragan. Katrina obnaży wszystkie nadciągnięcia, słabe konstrukcje, jak i największe sekrety, brudy oraz brutalną rzeczywistość. W jej obliczu każdy będzie malutki i słaby jak zapałka łamiąca się pod niewielkim naporem.

 

Powieść Jesmyn Ward jest bardzo niepokojąca. Nie ma w niej miejsca na komfort. To nie jest gładka i przyjemna historia, a wprost przeciwnie. Szorstka, brudna, ostra, momentami ropiejąca. Nad fabułą cały czas unosi się napięcie i niepewność jutra. Autorka w taki sposób ją zbudowała, że miałam poczucie obserwowania rozwoju akcji z lotu ptaka, a tylko momentami mogłam być ich bezpośrednim świadkiem. W tych chwilach byłam bardzo blisko wydarzeń i niemal na własnej skórze mogłam poczuć emocje targające bohaterami.

 

Bardzo lubię powieści, które trzymają mnie w swoich szponach. To są powieści, które szarpią bebechami, wywracając je do góry nogami. Momentami chciałoby się nawet dać im upust, dosłownie wyrzucić je z siebie. 

Jesmyn Ward wspaniale odmalowała mizerne życie rodziny, a zwłaszcza dzieci, które nie mają rodzicielskiego wsparcia. Ich przyszłość nie jawi się w jasnych barwach, zaś w obliczu niszczycielskiego żywiołu rozpada się jak domek z kart. Zebrać i uzdrowić pogruchotaną psychikę będzie niezmiernie trudno.

Niezwykle podoba mi się stworzony klimat, kreacja bohaterów oraz środowiska i miejsca, w którym przyszło im żyć. Jako miłośniczka psów miałam wewnętrzny opór przed niektórymi scenami i myślę, że dla niektórych czytelników mogą być one bolesne. Jednak uważam, że warto dać się porwać tej historii, pomimo tego, że przywiera jak błoto i wnika w każdy por skóry. Świetna proza!

 

PS Po raz kolejny zostałam utwierdzona w przeświadczeniu, że nie wolno rezygnować z prozy autorów, z którą pierwszy kontakt nie był do końca satysfakcjonujący.

 
Tytuł: „Zbieranie kości”
Autor: Jesmyn Ward
Wydawnictwo Poznańskie
Tłumaczył: Jędrzej Polak
Forma książki: papierowa, dostępna w formie e-booka
Gatunek: literatura piękna

Zobacz również

Zostaw komentarz