Marcin Wicha opowiada o umieraniu kogoś najbliższego. A dobrze wiemy, że literatura o umieraniu często łasi się do czytelników, pełno w niej wypracowanych frazesów i nieszczerej szczerości. Tymczasem Wicha pisze o sprawach wielokrotnie złożonych prostymi zdaniami, w których ironie i sarkazmy przychodzą z pomocą w sytuacjach skurczu krtani, braku oddechu, gdy świat nazbyt obcesowo nie liczy się z naszą pojedynczością.