„Władczyni rzek” Philippa Gregory – Anglia u progu Wojny Dwu Róż

przez Katarzyna Denisiuk

Sięgając po „Władczynię rzek” Philippy Gregory miałam poczucie, że spotkam się z lekturą, która dostarczy mi dużej dawki faktów ubranych w fabularyzowaną historię. Jednak to co otrzymałam przerosło po wielokroć moje oczekiwania. Nie mam dostatecznej wiedzy, żeby konfrontować opowieść przedstawioną przez autorkę z historycznymi faktami. Zawierzam znawcom i fanom pióra autorki, którzy mówią, że kreacja przeszłości przez autorkę jest na najwyższym poziomie. 

Kim jest tytułowa władczyni rzek? To Jakobina Luksemburska, mało znana osoba, o której próżno szukać obszernych opracowań. Philippa Gregory zainteresowała się tą postacią przy okazji pracy nad książką o jej córce Elżbiecie Woodville. Z uwagi na ubogość historycznych źródeł, spora część powieści została po prostu wymyślona. Czy książka traci na wartości? Zupełnie nie! Całość jest porywająca, bo przemyślana i tworzy logiczną całość.

To co? Przebieramy się w stosowny strój, przeorganizowujemy mentalnie i wskakujemy do Francji XV wieku. Tam spotykamy młodą Jakobinę „wywodząca się według rodzinnej legendy od Meluzyny, wodnej boginki” oraz Joannę d’Arc oskarżoną o uprawianie czarów. Spotkanie to będzie bardzo ważne dla młodej dziewczyny i w znaczący sposób odbije się na jej dalszym życiu i postępowaniu.

Wychodząc za mąż za księcia Bedfordu Jana Lancastera, Jakobina staje się pierwszą damą Francji pod panowaniem Anglików. Małżeństwo nie trwa długo. Owdowiała Jakobina, bogatsza o wiedzę z dziedziny alchemii, której arkana przybliżył jej małżonek, w krótkim czasie ponownie wychodzi za mąż. Z ukochanym wyjeżdżają do Anglii, gdzie służy na dworze królowej Małgorzaty Andegaweńskiej małżonki Henryka VI, zaś Ryszard Woodville, hrabia Rivers jest wiernym sługą korony. W Anglii wrze. Zaczyna się walka o władzę pomiędzy dwoma rodami Lancasterów – mających w herbie różę czerwoną, oraz Yorków – mających w herbie różę białą, z historii znana jako Wojna Dwóch Róż. Bezpieczeństwo rodziny Jakobiny jest bardzo mocno zagrożone. Wszelkimi sposobami stara się ochronić najbliższych i zapewnić świetlaną przyszłość swojej córce Elżbiecie.

„Władczyni rzek” było moim pierwszym spotkaniem ze sztuką pisarską Philippy Gregory. Już teraz mam pełną świadomość wszystkich zachwytów nad sposobem kreowania rzeczywistości i postaci przez autorkę. Drobiazgowość, skupienie się na najmniejszych szczegółach, wręcz cyzelowanie to o czym chce opowiedzieć czytelnikowi są imponujące. Przez ani jedną chwilę nie miałam poczucia przytłoczenia ogromem faktów. Tutaj wszystko jest kompletne. Co jest potrzebne, aby sięgnąć po powieść? Po prostu chęć poznania historii XV wiecznej Anglii, z charakterystyczną dla epoki osnową magii, religijności i duchowości oraz dworskiego życia. 

Spełnienie marzenia jest swego rodzaju magią. Podobnie jak modlitwa, jak spisek, jak zioła, jak postawienie na swoim, sprawienie, że coś staje się rzeczywiste, odciśnięcie swojego śladu na otaczającym cię świecie.

Philippa Gregory jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki potrafi przenieść czytelnika w przeszłość. Jej książka jest jak brama. Jeśli tylko postawimy krok i przekroczymy jej próg, to znajdziemy się w innym świecie, w jakimś stopniu znanym z lekcji historii. Na pewno to co nam daje jest o wiele ciekawsze, niż suche fakty zawarte na kilku stronach podręcznika. 

Jestem zauroczona. Polecam!

Tytuł: "Władczyni rzek"
Autor: Philippa Gregory
Wydawnictwo Książnica
Tłumaczył: Urszula Gardner
Forma książki: papierowa; niedostępna w formie ebooka
Gatunek: historyczna

Ocena: 5/6

Zobacz również

Zostaw komentarz