Przyznaję, że nie wiedziałam, że w czasie, gdy byłam małym brzdącem, w Polsce w miłosnych podbojach przodował Jerzy Kalibabka. Owszem spotkałam się z pseudonimem Tulipan, ale nie znam historii tego mężczyzny.
Dlatego, gdy Wydawnictwo Znak Literanova zaproponowało mi książkę Wiktora Krajewskiego, z wielką ciekawością ją przeczytałam.
Ręka do góry, kto nie podaje w wątpliwość mądrość kobiet, które dają się uwieść amantom już przy pierwszym spotkaniu, a z miłości przepisują im majątki? Gdy na drodze staną kosmiczne umiejętności mistrzów uwodzenia, wszystko może się zdarzyć. Kalibabka miał łatwiej. Brał na cel młode dziewczęta, naiwne, myślące, że spotkały miłość życia i oddanego partnera. Ten obdarowywał je atencją, dobrym bajerem, a potem okradał ze złudzeń i kosztowności. Miał niezwykłą umiejętność „uderzania” do dziewcząt i kobiet, które były podatne na czułe słówka i czar rzucany przez mężczyznę.
Bawienie się czyimś uczuciem winno być potępiane. Jednak to, czego dopuszczał się Tulipan, zakrawało na kryminał, gdzie w końcu się znalazł. Gdyby Kalibabka brał udział w zawodach na skuteczny flirt, byłby oklaskiwanym mistrzem. Jednak bicie, upokarzanie, gwałty, to już zupełnie inny wymiar czynu. Nie można go podziwiać i patrzyć z uznaniem na to, co robił. Tyle lat na wolności budzi niesmak.
W reportażu Wiktora Krajewskiego podoba mi się to, że sumiennie odrobił pracę domową reportera. Badał, rozmawiał, spotykał się ze świadkami wydarzeń, czytał, a przede wszystkim patrzył na temat z różnych stron. Dzięki tej wnikliwości dostajemy pełen — w mojej ocenie — obraz największego uwodziciela PRL.
Co więcej, w książce Wiktora Krajewskiego wypowiada się wiele osobowości, biorących na tapet fenomen mężczyzny, w tym również są zacytowane wypowiedzi samego Kalibabki. Bardzo ciekawa książka, którą czyta się niezwykle płynnie i szybko. Polecam!
Tytuł: Kalibabka. Historia największego uwodziciela PRL Autor: Wiktor Krajewski Wydawnictwo Znak Literanova Forma książki: papierowa Gatunek: biografia Współpraca