To, co jest najcenniejsze w Tłumaczu z Darfuru Daoud Hariego to głos autora, jego wspomnienia, czyli tak naprawdę wiadomości z pierwszej ręki. Żywy świadek wydarzeń najlepiej opowie o tym, co widział, co przeżył, czego był świadkiem. A doświadczył wiele okrucieństwa, przebywając jako tłumacz w ekstremalnie niebezpiecznych rejonach Sudanu. Będąc przewodnikiem dla dziennikarzy i pozarządowych fundacji, został pojmany i torturowany. Wraz z kierowcą i dziennikarzem Paulem Solopkiem przeżyli wielomiesięczne więzienie.
Daoud Hari opowiada o swojej rodzinie, plemieniu Zaghawa, z którego pochodzi, konfliktach i wojnie w Sudanie. Nie wiem, czy to za sprawą tłumaczenia, ale historię Hariego odebrałam, jako pozbawioną wrażliwości. Tak jakby bliskość wojny i związane z nią okrucieństwo zupełnie go znieczuliły na krzywdę i śmierć. Może taka postawa wynika z mentalności, kultury? A może to mój subiektywny odbiór przekazywanych wrażeń i emocji?
Przedstawienie konfliktu w Sudanie w sposób, który nie ma szokować, „na zimno” jest niewątpliwie zaletą tego reportażu, ale mi jednak zabrakło cząstki emocji.
Poszedłem do znajomego, który mieszkał w pobliżu, Mijały mnie pojazdy ze strzelającymi mężczyznami, ale nie strzelali do mnie. Jeśli miało się pecha, można było oczywiście zostać trafionym, ale poza tym żołnierze walczyli między sobą, a nie z cywilami.
Tytuł: Tłumacz z Darfuru Autor: Daoud Hari Wydawnictwo Czarne Przekład: Hanna Jankowska Forma książki: e-book Gatunek: pamiętnik, biografia