Tytuł: „Kirke”
Autor: Madeline Miller
Wydawnictwo: Albatros
Tłumaczył: Paweł Korombel
Forma książki: papierowa, dostępna również w formie ebooka
Gatunek: literatura piękna
fot. Katarzyna Denisiuk |
Skusiłam się sięgnąć po „Kirke” Madeline Miller nie z uwagi na okładkę, choć trzeba przyznać, że jest „bosko” wydana, bogato i wytwornie i na pewno pięknie będzie się prezentowała na regale z książkami. Przemówił do mnie opis fabuły i bardzo optymistyczne opinie czytelników.
Moje spotkanie z mitologią grecką w przeszłości było bardzo udane. Lubiłam obcować ze światem bogów, tytanów, bogiń, magicznych stworzeń i dziwolągów. Podziwiałam ich siłę, nadludzkie moce. Godziłam się z ustanowioną hierarchią nie zastanawiając się nad pozycją kobiet wśród nieśmiertelnych. To był bajkowy i magiczny czas.
Madeline Miller za główną bohaterkę swojej opowieści wybrała Kirke, jedną z postaci Odysei, córkę boga Słońca Heliosa i nimfy Perseidy, siostrę Ajatesa i Pazyfae. I przyznaję, że to był strzał w dziesiątkę, gdyż oparcie fabuły na jednej z mniej znanych mitologicznych postaci dał powiew świeżości w przykurzone już historie, przez co zyskały drugie życie.
Poznajemy życie Kirke, naznaczone smutkiem, odrzuceniem, pogardą i ostracyzmem. Nie dość doskonała, nie dość boska, żeby stać w jednym szeregu z idealnymi bratem i siostrą, jednocześnie posiadająca moce, które wyróżniają ją pośród śmiertelników. Z kart powieści dowiadujemy się co sprawiło, że została wygnana przez ojca na wyspę Ajaja, gdzie musi pędzić samotny żywot. Kolorytu marnej egzystencji dodają zjawiający się co jakiś czas nieoczekiwani goście.
Z cała pewnością „Kirke” ma wiele walorów poznawczych. Jest jak pigułka wiedzy, dzięki której można odświeżyć lub usystematyzować sobie wiadomości, jak również wyedukować tych, którzy z mitologią spotykają się po raz pierwszy. Lekkie pióro autorki sprawia, że po boskim drzewie genealogicznym Olimpu poruszamy się swobodnie. Nadanie bogom bardziej „ludzkiego” oblicza oraz ubranie ich w „przyziemne” historie dają poczucie swojskości i twardszego stąpania po ziemi.
Historia Kirke, to historia samotnej dziewczyny, kobiety rozdartej pomiędzy dwoma światami, szukającej swojego miejsca na ziemi. Wydawałoby się, że opowieść nie jest dynamiczna, bo i życie Kirke jest raczej spokojne. Tytanka jest przede wszystkim uważnym obserwatorem otaczającej jej rzeczywistości, w mniejszym stopniu aktywnym uczestnikiem boskich przygód. Mimo tego strony książki uciekają jedna za drugą. Autorka w bardzo sugestywny i obrazowy sposób pokazała przemianę głównej bohaterki spychanej wiecznie na boczny tor, w pewną siebie kobietę.
Pomimo wszystkich zalet powieści, bardzo ciekawego pomysłu jaki doczekał się realizacji, książka mnie nie urzekła i nie sprawiła, że czytałam ją zachłannie. Myślę, że pomimo bajkowej otoczki, ta forma nie jest mi przeznaczona. Ciekawią mnie wymyślone, odrealnione historie, przepadałam w przeszłości za mitologią i dlatego nie wiem co sprawiło, że „Kirke” mnie nie zachwyciła. Potrafię ją docenić, ale daleka jestem od jej wychwalania. Nie żałuję czasu spędzonego z książką, ale też nie polecam dalej.
Ocena: 4,5/6