Dużą zaletą Głodu holenderskiego autora Jamala Ouariachiego jest ślad, który pozostaje po lekturze. To wcale nie jest oczywisty obrazek, który łatwo opisać. To raczej wrażenie, które długo dojrzewa, co chwilę się zmienia i w zależności od tego, pod jakim kątem na niego popatrzymy, jak spróbujemy go zinterpretować, to inaczej go odbieramy.
Tę książkę czytałam długo. Fakt, ma ponad 600 stron, ale mimo wszystko lektura zajęła mi sporo czasu. Autor zabiera czytelnika w ciekawą, ale też dziwną podróż. Kursujemy pomiędzy Etiopią a Holandią, pomiędzy nędzą i głodem a rozpasaniem emocjonalnym i uczuciowym. Tytułowy głód odmieniamy tutaj przez wiele przypadków, wkładając go w różne znaczeniowe ramy.
Kilka słów o fabule
Bohaterem powieści jest Alexander „ten wulkan słów, cierpiący na biegunkę werbalną, z czarnym pasem w retorycznych technikach walki, feldmarszałek języka, on, który zawsze potrafi wyciągnąć anegdotę z wewnętrznej kieszeni swoich myśli, jakieś skojarzenie, encyklopedyczną ciekawostkę, a w razie potrzeby wiadomość wyczytaną danego dnia w gazecie, on, który potrafi zabić każdego przeciwnika językiem jak samurajskim mieczem”. To postać wzorowana na osobie laureata Nagrody Nobla Daniela Carletona Gajduska, lekarza, naukowca i skazanego przestępcy seksualnego. Towarzyszy mu trzydziestoparoletnia Aurélie – matka trzylatki i dziennikarką w popularnym talk-show. To również dawna partnerka Alexandra, niegdyś ikonicznej postaci w świecie holenderskiej pomocy humanitarnej. Spotykają się po latach, żeby wspólnie stworzyć biografię mężczyzny. Aurélie zaczyna wędkować w przeszłość. Czy będzie miała branie? Czy uda się jej wyciągnąć wszystkie wspomnienia, które ułożą się w pełny obraz życia jej byłego kochanka?
Kilka słów o wrażeniach
Głód to powieść złożona, ukrywająca dużo ciekawych zakamarków na wielu płaszczyznach – nie tylko literatury, ale też nauki, muzyki, kultury. Autor nie boi się inspirować i czerpie ze świata garściami.
Momentami powieść wydaje się przegadana, jednak każda jej część to jakby pojedyncza wycieczka na dłuższych czytelniczych wakacjach. Tutaj nie ma pośpiechu. Tutaj jest powolne czytanie i zagłębianie się w fabułę. Zabawy słowne, nowy język bohaterów sprawiają, że książka jawi się jako kawał dobrej literatury – ciekawej, tajemniczej, skrywającej wiele zagadek i oblicz. Nie każde jest od razu jasne i klarowne. Czasami trzeba się natrudzić, żeby je poznać.
Do dobrych wrażeń z lektury muszę dorzucić te gorzkie, które w ogólnym rozrachunku obniżyły moją ocenę. Przede wszystkim nie podobało mi się wybielanie głównego bohatera i podarowanie mu możliwości wypowiadania się na temat pedofilii (z tym zdaniem w ogóle się nie zgadzam). Poza tym zabrakło mi większego ciężaru położonego na problem Afryki i głodu. Ten ciężar został przeniesiony na relację Alexandra i Aurélie, który to wątek za bardzo się rozrósł.
W mojej ocenie to książka, która znajdzie wielu fanów, ale też nie będzie pozbawiona słów krytyki. Najlepiej samemu poczuć, co autor nam sprezentował.
PS Powieść została wydana w ramach projektu „Tandemy translatorskie”. Warto przeczytać na początku słowo od tłumaczek, bo dają tropy, które czytelnik może przeoczyć.
Tytuł: Głód Autor: Jamal Ouariachi Grupa Wydawnicza Relacja Przekład: Iwona Mączka, Alicja Marszał Forma książki: papierowa, dostępna jako e-book Gatunek: literatura piękna Współpraca barterowa