Na pewno wielokrotnie wysyłaliście widokówki. A czy pisaliście listy – krótsze, a może dłuższe, wielostronicowe? Korespondowaliście latami z bliską Wam osobą? Ja coś takiego w życiu przeżyłam i do dziś mam całe pudełko, ba! pudło cudownych wiadomości, niemal opowieści, opisanych fragmentów życia mojej Przyjaciółki. Wymiana listów sprawiła, że nasza znajomość, która zaczęła się 30 lat temu, trwa do dziś.
Dzięki korespondencji, która z listu na list stawała się bardziej osobista, niemal intymna, Adam Dancer, poznał malarkę, autorkę obrazów, które znalazły się w ofercie wrocławskiej galerii sztuki, której jest właścicielem. Oczywistym jest, że nie każdy marszand kontaktuje się z twórcą dzieł, które sprzedaje. Impulsem do spotkania stała się ciekawość Dancera, który mając artystyczną duszę, chciał się dowiedzieć dlaczego twarz tej samej kobiety, na dwóch różnych portretach, wyraża tak diametralnie różne uczucia.
Greta, kobieta piękna, tajemnicza, zamknięta w sobie sprawia, że Adam, który również jest po trosze człowiekiem-zagadką, samotnikiem, pełnym lęków i wewnętrznych barier, pomimo swoich ograniczeń, z powodu ogromnej chęci i potrzeby rozmowy z Gretą twarzą w twarz wyrusza do Włoch, aby ją odnaleźć.
„Twarz Grety di Biase” jest jak pokrzepienie, że gdzieś tam jest osoba, która nas zrozumie, przed którą będziemy mogli się otworzyć, opowiedzieć o wszystkich swoich lękach. Po prostu rozkwitnąć.
To książka o sile słowa i rozmowy. O nadziei na szczęście, które może stać się naszym udziałem. O miłości, która potrafi przezwyciężyć największe lęki. O wierze w drugiego człowieka. O sztuce, która nas ubogaca i sprawia, że wkraczamy w inny wymiar jestestwa.
Czytając „Twarz Grety di Biase” razem z Adamem cieszyłam się na każdy list od Grety. Niemal go wypatrywałam! Obcowałam ze sztuką, wyobrażałam sobie te wszystkie obrazy o których była mowa – książka momentami „pachniała” terpentyną. Niezwykłą przyjemność sprawiały mi te krótkie spotkania z nowo poznanymi osobami, bo przecież w dzisiejszych czasach tak mało i niechętnie rozmawiamy z obcymi. Zawsze jak czytam powieści, gdzie akcja toczy się w Polsce w czasach, w których żyję, wielką frajdę sprawiają mi wspominki, fakty, miejsca, które znam, w których brałam udział. Również w tej powieści kilka takich było. Nie zdradzając fabuły, napiszę hasłowo: wrocławskie zoo, żużel (tak, tak, czarny sport), powódź w 1997 roku.
Myślę, że Magdalena Knedler byłaby fantastyczną przewodniczką zarówno po Wrocławiu jak i po Włoszech, a już na pewno zwiedzanie muzeów w Jej towarzystwie byłoby czystą przyjemnością.
Magdalena Knedler „Twarzą Grety di Biase” udowadnia, chociaż wcale nie musi, że kocha sztukę i malarstwo. To uczucie aż kipi niemal z każdej strony powieści. Ta miłość sprawia, że odbieramy Jej historię jako wiarygodną i szczerą. Człowiek z pasją potrafi nią zarazić otoczenie. Dobry handlowiec sprzeda niemal wszystko, a Magdalena Knedler potrafi kupić czytelnika swoimi powieściami obyczajowymi (na temat Jej thrillerów nie wypowiadam się, gdyż ich nie czytałam i ich nie znam). I śmiem twierdzić, że robi to coraz lepiej.
„Twarz Grety di Biase” jest dojrzała, przemyślana, dopracowana. Jest w niej cząstka samej autorki i bardzo się cieszę, że się nią z nami podzieliła. Każdą kolejną książkę biorę w ciemno, a tą bardzo Wam polecam. Jestem absolutnie oczarowana!
Tytuł: „Twarz Grety di Biase” Autor: Magdalena Knedler Wydawnictwo Novae Res Forma książki: papierowa Gatunek: literatura obyczajowa
Ocena: 5,5/6
fot. Katarzyna Denisiuk |
2 komentarze
Magdalena Knedler ujęła mnie "Historią Adeli", teraz czekam na "Dziewczynę z daleka" ale po opisaną przez Ciebie opowieść również muszę sięgnąć :).
Naprawdę warto!