Piąta powieść Roberta Małeckiego z komisarzem Bernardem Grossem to dla fanów polskiego autora kryminałów wielka gratka. Zawsze wyczekiwany, zawsze pożądany. Ja się temu nie dziwię, gdyż sama jestem jedną z tych czytelniczek, które jeśli nie wprost, to mentalnie pyta pisarza „kiedy kolejny Gross?”. Ta seria to wejście w wyjątkowy klimat niewielkiej społeczności, gdzie wachlarz postaci, miejsc i atakujących bodźców jest ograniczony. Czytelnik zostaje zamknięty w kryminalnej zagadce, z gronem podejrzanych osób i przygląda się metodycznej pracy śledczych. Ta pozorna przytulność i komfort szybko ujawnia swoją drugą, szorstką stronę – człowieka owładniętego żądzami i zdolnego do okrutnych czynów.
O fabule
Dwie ofiary i jeden samobójca. To wszystko w jednej rodzinie, niemal pod jednym dachem. Wszystkie poszlaki wskazują, że mężczyzna zabił żonę i córkę, po czym się powiesił. Bernard Gross musi przerwać podróż do syna i zająć się śledztwem. Sprawy rodzinne, które potrzebują zaopiekowania, rewizji i poprawy, zostają ponownie zepchnięte na boczny tor.
Komisarz znany jest z tego, że jest dociekliwy i podąża za swoim niezawodnym instynktem. I również to zabójstwo nie kończy się dla Grossa z momentem odcięcia wisielca. Komisarz zaczyna drążyć i kwestionować oczywisty łańcuszek zdarzeń. Zaczyna się śledztwo, które ujawni ciemne strony małżeństwa Arłaków.
O wrażeniach
Porwał mnie klimat Skrzepu. Cenię sobie ten fabularny spokój, metodyczność postępowania śledczych, wchodzenie za kulisy pracy miejscowej policji. Autor skupia się nie tylko na kryminalnej zagadce, ale poświęca odpowiednią część powieści na pokazanie jej głównych bohaterów. Czytelnik ma wgląd w życie Grossa, może uczestniczyć w jego życiowych rozterkach. W końcu ta seria komisarzem stoi, więc nie bez znaczenia jest, co się dzieje ze śledczym. Skrzep oprócz wszystkich walorów charakteryzujących dobry kryminał, uwypuklił problemy, które dotykają rodzinę, małżeństwo, wpływające na kondycję psychiczną jej członków. Spodobało mi się to tło wydarzeń.
Książki z tej serii idealnie zgrywają się z jesienną aurą. Dzięki swojej – jak to świetnie ujęła Ania Sawicka-Banaszkiewicz @zaczytasy – aurze melancholijnego przygnębienia, dostarczają czytelniczego komfortu o tej porze roku.
Robert Małecki nigdy nie szarżuje, nie robi zbędnych ruchów. Skrzep serwuje odpowiedni, czytaj charakterystyczny, stopień napięcia i jak szpitalna kroplówka, wtłacza w żyły czytelników życiodajną radość z czytania. Czytało mi się świetnie. To jak, kiedy kolejny Gross szanowny autorze?
Tytuł: Skrzep Autor: Robert Małecki Wydawnictwo Literackie Forma książki: papierowa, dostępna jako e-book i audiobook Gatunek: Seria: Bernard Gross (5)