Słowem wstępu
Są takie autorzy i autorki, którzy piszą niezwykłe książki. To nie jest proza, z którą spotykam się na co dzień, proza oczywista i łatwa do interpretacji. To grono pisarzy, którzy tworzą sobie pisarskie mury, z którymi muszą się zmierzyć. Tworzenie ma dla nich sens, gdy wkraczają w nowe wody, eksplorują nowe (dla siebie i czytelników) obszary, mierzą się z własnymi ograniczeniami. Odbiorcy ich prozy nie mają lekko, ale otrzymują książkę, materiał giętki, plastyczny i podatny na swobodną sztukę interpretacji. Lektura ich książek jest niezwykle ożywcza. Czytelnik wpada do ogromnego morza pięknych słów i środków stylistycznych. Jeśli tylko potrafi w nich pływać i wyławiać to dobro, to wygrywa niezwykły czas z literaturą. Jest jeden problem, tzn. ja mam problem z niezwykłymi książkami. Chłonę przyjemność w pławieniu się, ale nie potrafię potem o tych doznaniach opowiedzieć, tak jakbym chciała. Dlatego pozostaje mi gorąco zachęcać do wskoczenia w to morze dobroci, żeby współodczuwać ze mną piękno literatury.
Po tym przydługim wstępie – Grzybnia Aleksandry Zielińskiej w mojej ocenie jest takim dobrem. Z pisarstwem polskiej autorki spotkałam się przy okazji zbioru opowiadań zatytułowanym Kijanki i kretowiska, „które wwiercają się w duszę czytelnika, jak korzenie szukające pożywienia. Powoli, stopniowo, coraz głębiej i głębiej, rozrastają się, zapętlają, by finalnie stać się kompletną rośliną, solidnie osadzoną w ziemi”. To był rok 2018. Napisałam również: „autorkę będę miała na oku, bo myślę, że niejedną kreacją nas jeszcze zaskoczy”. Rok później było Sorge. Cieszyłam się, że to była dłuższa powieść, a nie krótkie opowiadania. Napisałam: „Autorka rewelacyjnie operuje słowem, używa niesamowicie trafnych i niosących potężny ładunek emocjonalny metafor. „Sorge” przypomina mi zarówno niepokojący obraz Beksińskiego, jak i starannie skomponowany pejzaż Moneta”.
Chyba nikogo nie zdziwię, jak napiszę, że wydawnicza zapowiedź Grzybni ogromnie mnie ucieszyła – po dwóch spotkaniach z twórczością Aleksandry Zielińskiej, stałam się jej fanką.
Krótko o fabule
Autorka zaprasza nas do świata gałganiarzy, czyli grupy przyjaciół, których więzi powstałe w dzieciństwie, poluzowały się po śmierci jednego z nich. Teraz nic nie jest takie, jak było. Między nich wkrada się niewygoda, zmiana polaryzacji emocji, uwieranie, szorstkość. Każdy z nich mierzy się ze swoim życiem, a żałoba po przyjacielu uwiera niczym kamień w bucie. Meandrujemy po codzienności bohaterów, traumach przeszłości, brakiem, samotnością, krzywdzie, niezrozumieniu, stratą, chorobą. To wszystko nie przytłacza, ale obmywa, dając okazję do konstruowania naszych emocji. Aleksandra Zielińska zaszczepia w karty powieści realizm magiczny, posługując się nim do tworzenia wolnych przestrzeni na interpretację. Nie tłumaczy wszystkiego, daje początek i zachęca do podążania własnymi ścieżkami. A co zastaniemy na końcu? Co jest w życiu pewne?
Słowem podsumowania
Grzybnia to ten rodzaj prozy, którą można czytać wielokrotnie i odkrywać kolejne smaczki. Aleksandra Zielińska po raz kolejny pokazała, że pisze ciekawie i nietuzinkowo. Współistnienie człowieka ze światem przyrody przedstawione w Grzybni stwarza niezwykłe korytarze, w których można drążyć do woli. Jeśli tylko pozwolicie się oddać jej wrażliwości i osobliwemu kreowaniu literackiego świata, to możecie przeżyć czytelniczą ucztę. Bardzo zachęcam i polecam uwadze.
Tytuł: Grzybnia Autor: Aleksandra Zielińska Wydawnictwo Agora Forma książki: papierowa, dostępna jako e-book i audiobook Gatunek: literatura piękna Współpraca