Emocje, dużo emocji. Tych negatywnych zwłaszcza. Złość, wściekłość, żal. Dawno podczas lektury nie odczuwałam tylu nieprzychylnych wibracji ze strony jednego z głównych bohaterów. Ostatnio takie wzburzenie towarzyszyło mi, kiedy czytałam bardzo dobre „Zielone Sari „Anandy Devi (Wydawnictwo w Podwórku).
On, pan i władca królestwa zwanego rodziną, jest zupełnie nieczuły na potrzeby żony i córki. Ma swoje hobby i zachcianki, więc je realizuje, nie oglądając się na innych, równocześnie zmuszając osoby z najbliższego otoczenia do podążania za nim. Nie mają prawa głosu. Ich zdanie się nie liczy. Czy aby na pewno są to najbliżsi, o których trzeba się troszczyć i darzyć miłością? Formalnie, tak. Po ludzku, z uczuciem, nie.
Ojciec Sylvie jest kierowcą autobusu. Historia Wielkiej Brytanii jest jego pasją. Żeby ją odpowiednio karmić, spędzają rodzinne wakacje na obozie antropologicznym. Projekt ten wydaje się ciekawy, ale jednocześnie osobliwy. Żeby jak najlepiej wczuć się w rolę mieszkańców epoki żelaza, uczestnicy obozu odtwarzają ich życie. Nie zważając na żadne niedogodności i ograniczenia żyją jak oni. Są dorośli, wiedzą co robią. Czy aby na pewno? Chora ambicja ojca Sylvii oraz jego apodyktyczny charakter mogą doprowadzić do wydarzeń brzemiennych w skutkach.
To się nie uda, pomyślałam, nie dam dzisiaj rady, nie w takim stanie, wszystko mnie boli, jeszcze nigdy nie było tak źle, ale dobrze wiedziałam, że jakoś wytrzymam. Nie miałam przecież innej opcji.
Powieść Sarah Moss zaczyna się dość niewinnie i tajemniczo, wprowadzając czytelnika w klimat oraz relacje rodziny Sylvie. Czujemy delikatny dotyk przyrody i współistnienia człowieka i natury, które bardzo szybko przeistaczają się w ból, który doświadczamy, gdy ostry kamień lub gałąź wbijają się w stopę. I tak trwa do końca. I paraliżuje.
Historia opowiedziana przez autorkę czaruje klimatem przeszłości. Jednak ten komfort nie trwa długo, gdyż zatruwa go szowinizm ojca. Wzbudza tak silne emocje, że chciałoby się wymazać go z kart powieści i ukarać.
Tak. Dawno nie miałam do czynienia z powieścią, w której docenia się kunszt autora, równocześnie będąc skłóconym z głównym bohaterem i będąc bombardowanym złymi emocjami.
To powieść o kacie i ofiarach, o jednostce dominującej i osobach uległych. Czy jest w nich dostateczna siła na bunt i zrzucenie niewidzialnych kajdanów?
„Mur duchów” czyta się niemal na raz. Po przerwach na obniżenie ciśnienia i oddech, wraca się, żeby poznać dalsze losy bohaterów. Świetna! Polecam!
PS O moich wrażeniach z lektury innej powieści Sarah Moss,, możecie przeczytać we wpisie Między falami – rodzicielska miłość.
Tytuł: „Mur duchów”
Autor: Sarah Moss
Wydawnictwo Poznańskie
Tłumaczył: Paulina Surniak
Forma książki: papierowa; dostępna w formie e-booka
Gatunek: literatura piękna