Ponownie wróciłam do czasów wojny i losów ludzi, na których ten czas odcisnął niezatarte piętno. Tym razem przystanek mojej czytelniczej podróży znalazł się na Śląsku, który wspomina okrucieństwa II Wojny Światowej.
Sebastian mieszka w familioku. Ma żonę, która własnie urodziła dziewczynkę, zwyczajne życie i aptekę odziedziczoną po ojcu. Nieznane dotąd informacje o zbrodniach na dzieciach, mających miejsce w szpitalu znajdującym się tuż koło apteki, nie pozwalają mu spokojnie spać.
Ten niezwykły wstęp to tylko preludium. To zaproszenie skierowane do czytelnika, które otwiera drzwi do poruszającej i mocnej emocjonalnie lektury.
Ziemia stawia opór, jakby zaciskała zęby. „Nie! Nie, kurwa! – zdaje się mówić ludziom wbijającym w nią łopaty. – Nie przyjmę już ani jednego trupa więcej! Proszę natychmiast stąd odejść! Wypierdalajcie, ludzie!”.
Historia opowiedziana przez Annę Dziewit-Meller ma kilku narratorów i całe rzesze cichych bohaterów. Autorka mówi głosem zarówno skrzywdzonych, jak i oprawców. Obydwa brzmią bardzo mocno i wnikają głęboko poruszając każdą strunę wrażliwości. Tworzy historie, które z czasem rozkładają się przed nami tworząc piękny, literacki wachlarz.
Czy to możliwe, że człowiek rodzi się nie tam, gdzie powinien, i że anioły niosące matkom dzieci mylą czasem szlaki?
„Góra Tajget” jest napisana stylem, który bardzo dobrze współgra z fabułą. W jednej chwili zderza się zło z codziennością i trywialnymi czynnościami, a to sprawia, że wszystko odczuwamy mocniej i boleśniej. Obok takiej prozy nie można przejść obojętnie. Mi się nie udało. Wabi czytelnika i sprawia, że pomimo ciężaru gatunkowego, z przyjemnością się w nią zagłębiamy i z nią obcujemy.
Nicość jest lepsza. Nic, cisza i śnieg kryjący ziemię. I ciemność. Tak sobie wyobrażam życie wieczne. Wieczne nic.
Tytuł: „Góra Tajget”
Autor: Anna Dziewit-Meller
Wydawnictwo Wielka Litera
Forma książki: papierowa, dostępna w formie ebooka
Gatunek: literatura piękna