Nie tak dawno James Clavell, teraz dużo bardziej utytułowany amerykański pisarz zawładnął moją wyobraźnią i literackim światem. John Steinbeck, laureat Nagrody Pulitzera z 1940 roku oraz Nagrody Nobla z 1962 roku dał mi się poznać dzięki powieści „Na wschód od Edenu”. Po tych kilkunastu godzinach spędzonych w jego towarzystwie zdałam sobie sprawę, że był genialnym w tym co robił.
Po raz kolejny przekonuję się ile to czytelniczych perełek i pisarzy mam jeszcze do odkrycia. Po raz kolejny również zauważam, że nie potrzeba przenosić się, podróżować w wiele miejsc, angażować nastu bohaterów, obudowywać fabuły cudami techniki i dostarczać ekstremalnych wrażeń, żeby powieść zyskiwała rangę niezapomnianej, wyjątkowej i jej egzemplarz pysznił się na naszym regale z książkami. Wystarczy człowiek, jego życie, emocje, serce i umysł oraz pisarz, który to wszystko ubierze w słowa szyte na miarę, będące swoistym literackim haute couture.
Kalifornia, to miejsce akcji powieści Steinbecka. To tutaj na przełomie XIX i XX wieku, w dolinie Salinas osiedliła się rodzina Trasków. Poznajemy historię Adama, jego synów Arona i Kaleba zwanego Kalem (imion nieprzypadkowo podobnych do biblijnych Abel i Kain) oraz ich matki, która porzuciła rodzinę i zerwała kontakt z najbliższymi. Jej postępowanie, życie jakie dla siebie wybrała i ścieżki, którymi kroczyła miały znamienny wpływ na losy rodziny. W tej historii są również Hamiltonowie, przyjaciele rodziny oraz chiński służący Li, zakochany w książkach, oddany swojemu chlebodawcy i będący swoistym filarem i ostoją dla każdego domownika.
Tak naprawdę wszyscy bohaterowie są ważni, każdy ma coś do powiedzenia, jego uczynki coś znaczą. Tutaj nie ma zbędnych wątków, wrażenia, że pisarz popłynął za daleko z którąś opowieścią. Każdy najmniejszy element książki – ludzie, miejsce, czas, przyroda – są trybikami genialne skonstruowanego mechanizmu, który nie zawodzi.
Autor w fantastyczny sposób pokazał obraz amerykańskiego społeczeństwa, rozłożył na czynniki pierwsze najważniejszą grupę społeczną jaką jest rodzina, a to wszystko w sposób bardzo ciekawy, niezmiernie przystępny i pozostawiający czytelnika w poczuciu, że czyta wielką literaturę.
Powieść jest pełna pięknych, mądrych cytatów oraz słów. „Na wschód od Edenu” słuchałam prawie miesiąc, ale niemal w każdej godzinie utwierdzałam się w przekonaniu, że tę powieść muszę mieć w formie tradycyjnej, papierowej, bo jest wyjątkowa.
Prawda, której nie dano wiary, może człowieka boleć o wiele bardziej niż kłamstwo.
W jedno wierzę: że wolny, badawczy umysł jednostki jest najcenniejszą rzeczą na świecie. A o to będę walczył: by umysł miał możność podążać, niekierowany, tą drogą, jaką zapragnie. A przeciw temu muszę walczyć: przeciwko każdej idei, religii czy rządowi, które ograniczają lub niszczą jednostkę. Tym jestem i takie są moje dążenia.
Dla mnie nie ma nic smutniejszego niż takie związki między ludźmi, które trzyma jedynie klej znaczków pocztowych. Jeżeli nie można zobaczyć, usłyszeć czy dotknąć drugiego człowieka, najlepiej z nim zerwać.
Lektura powieści Steinbecka pozostawiła mnie w euforycznym nastroju, bo poznałam kolejną literacką perłę i świadomością, że wiele książek Autora jest jeszcze przede mną. Co tu więcej pisać – serdecznie polecam wszystkim, którzy pióra Steinbecka nie znają, a tym, którzy wiedzą co przeżyłam, mówię – tak , mieliście rację, to było doskonałe!
Tytuł: „Na wschód od Edenu” Autor: John Steinbeck Wydawnictwo Prószyński i S-ka Tłumaczył: Bronisław Zieliński Forma książki: audiobook Gatunek: klasyka
Ocena: 6/6