Moje zmory Gwendoline Riley otwiera drzwi i zaprasza czytelnika do świata Bridget. Przy czym trzeba mieć na uwadze, że to obszar pełen zakamarków, ukrytych miejsc, do których nie będziemy mieli wstępu. Pierwszoosobowa narracja rządzi się swoimi prawami. Tutaj Bridget jest przewodniczką, dającą nam dostęp do tych wiadomości, faktów i wydarzeń z jej życia, z którymi chce się podzielić. Serwuje nam pojedyncze obrazy, będące odzwierciedleniem trudnych relacji z ojcem o wątpliwym poczuciu humoru i matki o wielu twarzach.
Możemy analizować, ale wcale nie musimy, relacje córki z ojcem i córki z matką. Obydwie są skomplikowane, niełatwe do zrozumienia. Nie mamy pełnego obrazu życia Bridget, dlatego te nasze rozważania są obarczone dużym stopniem niepewności. Możemy jedynie stać po stronie odbiorcy, słuchacza, niemego obserwatora rodzinnych relacji, najeżonych kolcami potyczek. Tutaj wszystko jest szorstkie, nieczułe, raniące.
W trakcie lektury pojawia się dużo pytań, na które chciałoby się znaleźć odpowiedzi, ale równocześnie ich brak nie powoduje dyskomfortu.
Słowem podsumowania
Riley ukazuje życie i interakcje z ojcem i matką w sposób surowy i bezpośredni, z gorzkim humorem komentując rzeczywistość. Autorka operuje minimalistycznym stylem, wprowadzając oszczędną narrację, ale pełną napięcia. Urwana myśl, fragmentaryczność przedstawianej sytuacji, potęgują niepewność.
Moje zmory to historia nasycona tematami traumy, władzy (hierarchii) w rodzinie i niezdolności do ucieczki przed własną historią. Dobra lektura do analizowania, zatrzymywania się, refleksji, próby przekładania doświadczeń bohaterki na własne. Spodobała mi się, więc polecam dalej.
Tytuł: Moje zmory Autor: Gwendoline Riley Wydawnictwo Czarne Przekład: Maciej Stroiński Forma książki: papierowa, dostępna jako e-book Gatunek: literatura piękna Współpraca barterowa