Nie potrafię wytłumaczyć sobie, dlaczego sięgam po kolejne powieści Sergieja Lebiediewa. W sumie trochę wiem. Cały czas podskórnie czuję, że to są esencjonalne książki, napisane z literacką mądrością i dobrze przemyślane. Jednym słowem wartościowe. Ale mam z nimi jeden problem – nie poruszają mojej emocjonalnej powłoki. Jest to o tyle istotne, że szukam w literaturze właśnie takich katalizatorów słowa, które tę powłokę będą oddziaływały. Cały czas między mną a powieściami rosyjskiego pisarza tkwi przezroczysta przegroda, blokada, której nie potrafię pokonać. Przeczytałam Granicę zapomnienia, Dzieci Kronosa – ba! mam je na regale – a teraz Debiutanta. Jak widać mam czytelnicze doświadczenie z tą prozą.
Debiutant opisywany jest jako thriller psychologiczny. Wydaje mi się, że przypisane tego gatunku jest trochę mylące. Polscy czytelnicy mogą nie poczuć thrillera w tej historii. Na pewno napisany jest w „lebiedowskim stylu”, gęstym w słowa.
Strach stał się przyprawą do wszystkich dań, cieniem wszystkich uczuć, echem wszystkich dźwięków. Usunął ze świata poręcze, podpory, skradł zakorzenione już poczucie równowagi, pozbawił zręczności.
Tytułowy debiutant nie jest osobą, ale chemicznym wytworem – neurotoksyną, która zabija natychmiastowo i nie zostawia śladów bytności. Tak, ten trop mógłby prowadzić do tajemnic występujących w thrillerach, ale w mojej ocenie zbacza z tej drogi. Rodzi się pytanie, czym jest Debiutant?
To studium człowieka, naukowca, który dzierżąc w ręku śmiertelną broń, wikła się w rozgrywki na najwyższych szczeblach władzy. To również obraz jego wewnętrznej walki, gdzie na szali stawiana jest moralność.
Podsumowując – nie potrafię ocenić Debiutanta, przykładając moje subiektywne kryteria. Czuję, że nie czuję tej prozy.
Tytuł: Debiutant Autor: Siergiej Lebiediew Wydawnictwo Claroscuro Przekład: Grzegorz Szymczak Forma książki: papierowa, niedostępna jako e-book Gatunek: thriller, wg mnie literatura piękna