Słowem wstępu, czyli co popełnił Robert Małecki?
Bardzo lubię kryminalną twórczość Roberta Małeckiego. Na moim książkowym regale stoją wszystkie napisane przez niego powieści co oznacza, a nawet dowodzi, że po drodze nam. Podobają mi się obydwie serie, czyli ta z Markiem Benerem oraz nowsza, z Bernardem Grossem. Tym razem autor postanowił napisać powieść, która nie jest żadną kontynuacją ani początkiem nowego cyklu. Co więcej, nie jest kryminałem, ale thrillerem psychologicznym napisanym w pierwszej osobie, o tajemniczym tytule „Żałobnica”.
Jeśli jesteście ciekawi co sam autor mówi na temat najnowszej powieści i procesu twórczego, to przeczytajcie interesującą rozmowę Roberta Małeckiego z Anią Sawicką-Banaszkiewicz.
Kim jest tytułowa żałobnica?
W cyklu łomżyńskim zauważyłam nową tendencję u pisarza, a mianowicie przyhamowanie akcji oraz skupienie się na budowaniu klimatu historii. I dokładnie to samo uczynił w „Żałobnicy”. Od pierwszych stron czuć smak tajemnicy, który sukcesywnie się pogłębia i wyostrza. Akcja nie pędzi, a wręcz powoli rozwija się, wprowadzając kolejnych aktorów dramatu. Podejrzewam, że ta osobliwa fabularna ślamazarność może niektórym czytelnikom nie przypaść do gustu. Dla mnie była satysfakcjonująca.
Anna straciła męża i pasierbicę, którzy ulegli śmiertelnemu wypadkowi. Została sama z dobrze prosperującym przedsiębiorstwem i żałobą mającą twarz pięknej i nieszczęśliwej kobiety, za którą podąża mroczny cień przeszłości. Zanim doszło do rodzinnej tragedii, ostatnim co można było powiedzieć o Annie to to, że była spełniona i miała dobre perspektywy. Teraz jest żałobnicą, wzbudzającą niezdrowe zainteresowanie osoby, która dodatkowo zaczyna manipulować jej życiem. Swoim zachowaniem zmusza Annę do stawienia czoła niewygodnej przeszłości.
Kilka słów o konstrukcji narracji
W „Żałobnicy” autor zastosował znany i bardzo przeze mnie lubiany, podział czasu akcji na to co dzieje się teraz oraz to co działo się w przeszłości głównej bohaterki. Nigdy nie przeszkadzała mi pierwszoosobowa narracja i w tej powieści również mi nie wadzi. Śledzenie wydarzeń oczami Anny oraz możliwość odczuwania jej emocji dostarcza dodatkowych wrażeń.
Moje wrażenia po przeczytaniu „Żałobnicy”
To co urzekło mnie w „Żałobnicy”, to spokój autora i konsekwencja w tworzeniu aury tajemnicy. Robert Małecki prowadzi czytelnika w odmęty historii, co jakiś czas stawiając na jego drodze kamienie milowe. Te zwroty akcji są ważne i znaczące, ale nie są fajerwerkami i nie mają na celu wzbudzić fabularny hałas. Ten wystudiowany, wyważony i precyzyjnie dobrany styl bardzo przypadł mi do gustu.
Rozwój jest cenny. Poszerzanie i rozwijanie wachlarza pisarskich umiejętności poprzez wejście w inny niż dotychczas praktykowany gatunek literacki Roberta Małeckiego robi wrażenie. Jestem bardzo ciekawa jaką drogą podąży i jaka będzie jego kolejna powieść. Powrót do kryminalnego sznytu przyjmę z wielką radością, ale poszerzanie thrillerowego dorobku również wzbudzi moje zainteresowanie.
Paranoiczny i oniryczny thriller, w którym powolne odkręcenie pozacieranej taśmy pamięci głównej bohaterki okazuje się fascynujące.
Lepiej bym tego nie napisała. Zgadzam się z każdym słowem Marty Bratkowskiej. Polecam „Żałobnicę”!
Tytuł: „Żałobnica” Autor: Robert Małecki Wydawnictwo Czwarta Strona Forma książki: papierowa, dostępna w formie e-booka i audiobooka - czyta Anna Dereszowska Gatunek: thriller