„Wojna i terpentyna” Stefan Hertmans – Piękno i walory wspomnień

przez Katarzyna Denisiuk

Z twórczością Stefana Hertmansa, pisarza języka niderlandzkiego, spotkałam się w 2018 roku, kiedy to przeczytałam „Nawróconą”. Opinię to o tej powieści zakończyłam słowami: „Warto sięgnąć! Warto przeczytać! Jestem pod wielkim wrażeniem kunsztu Hertmansa i zapisuję „Wojnę i terpentynę” na listę „do przeczytania”. I proszę, nastał nowy rok, a „Wojna i terpentyna” otrzymała status „przeczytane w 2020”.

 

Jeśli ktoś chciałby pokusić się o porównanie wymienionych powieści, to niewiele będą miały ze sobą punktów stycznych. Jednak jednym z nich, bardzo ważnym, jest styl. Stefan Hertmans potrafi ubrać w słowa fakty historyczne z dodatkiem fikcyjnej, wysublimowanej otoczki, używając pięknego, literackiego języka. A to sprawia, że mamy poczucie obcowania z literaturą na wysokim poziomie.

Czas staje się monotonnym trwaniem, trwanie zatraca swój kierunek, kierunek ustępuje miejsca bezruchowi i nudzie, nuda czyni obojętnym i ospałym, dni przeciekają nam przez palce.

 

Bohaterem powieści jest Urbain, starszy pan, który przed śmiercią w 1981 roku powierzył swojemu wnukowi zapisane przez niego dzienniki. Wnukiem jest Stefan Hertmans i to on obiecał dziadkowi, że „zrobi coś z tym materiałem”. „Wojna i terpentyna” jest świadectwem życia człowieka, który „miotał się między tożsamością wojskowego, którym był z konieczności, a artysty, którym chciał być.”

 

Obraz jaki wyłania się z kart powieści jest wielobarwny, jak paleta kolorów jakimi posługiwał się Urbain Martien. Wspomnienia mężczyzny zostały spisane w dwóch zeszytach.

Miał siedemdziesiąt dwa lata, gdy zaczął zapisywać pierwszy zeszyt – widnieje w nim data 20 maja 1963 roku – może po to, żeby jednak móc komuś opowiedzieć co zdeformowało jego życie (…)

W pierwszym opisuje życie przez I wojną światową. Mówi o czasie dorastania w biedzie, terminowania u różnych rzemieślników. Drugi zaś poświęcony jest okrutnemu okresowi wojny, gdzie na polach Flandrii walczył młody Urbain. Dziadek opisał również piękną miłość bez happy endu. To uczucie było tak pierwotne i mocne, że zostało z nim do końca.

Urbain pochodził z artystycznie uzdolnionej rodziny. Jego ojciec był malarzem, który odnawiał freski kościelne. Wielokrotnie towarzyszył mu przy pracy, co sprawiło, że narodziła się w nim chęć dorównania i zaimponowania ojcu. 

Nigdy nie namalował żadnej sceny wojennej. Nigdy nie przyszło mu do głowy, żeby narysować coś ze swoich wojennych wspomnień, a po portretach towarzyszy węglem, o których mówi w pamiętnikach, nie zachował się ani ślad w tym, co znalazłem po jego śmierci.

 

„Wojna i terpentyna” jest poruszająca. To zarówno obraz życia w danym okresie historii z całą społeczną i polityczną otoczką, jak również niemy dialog pomiędzy wnukiem a dziadkiem.

Właściwie było w nim samym coś z człowieka średniowiecza, potomka ponadczasowej żołnierskości, rycerskości jak ta opisywana w opowieściach o Graalu.

 

Powieść Hetmansa posiada bardzo dużo walorów poznawczych, jednak najbardziej poruszyła mnie nić łącząca wnuka i dziadka. To ciągłe poszukiwanie pełnego obrazu dziadka, członka rodziny, bohatera dzieciństwa wzbudzało we mnie najwięcej emocji.

Dopiero teraz, czytając jego wspomnienia, powoli zyskuję obraz jego młodości, przez co równie wiele wrażeń wyłania się raptem z mojej własnej pamięci, wychodzi na światło, nabiera znaczenia, sensu, barwy i zapachu.

 

„Wojna i terpentyna” to bardzo osobista, piękna i refleksyjna powieść. Serdecznie polecam!

 
Tytuł: „Wojna i terpentyna”
Autor: Stefan Hertmans
Wydawnictwo Marginesy
Tłumaczył: Alicja Oczko
Forma książki: e-book
Gatunek: literatura piękna

Zobacz również

Zostaw komentarz