Czekałam na nową powieść Autora. Czekałam niecierpliwie. Czekałam z wielką nadzieją na piękną przygodę. I …
Jakub Małecki w „Nikt nie idzie” jest inny, a ten sam, który dał się poznać z poprzednich powieści. Ten sam styl, wrażliwość, ubieranie w słowa obrazów tworzących codzienność i otaczający nas świat. W trakcie czytania, jak i po lekturze jego książek czytelnik zostaje z kłębowiskiem myśli, bo Małecki poprzez zapisane słowa dotyka, trąca, szarpie, ale też głaska i przytula. Niebywałe!
Dlaczego inny? Tym razem nie ma wsi, zamkniętego środowiska, małej społeczności, ale jest Warszawa, miasto do którego przyjeżdża mnóstwo młodych ludzi w poszukiwaniu możliwości rozwoju i zapewnienia sobie lepszej przyszłości.
Olga, Igor, Olga i Igor, Igor, Klemens-dziecko, Klemens-mężczyzna, Olga, Igor i Klemens… I wielkie miasto tętniące życiem, dające perspektywy, ale również wysysające soki, sprawiające, że człowiek czuje się samotny i nieszczęśliwy. I tylko od jednostki zależy, w którą stronę pójdzie.
Świeżo po lekturze „Warkocza” Leatitii Colombani mam wrażenie, że te dwie powieści mają ze sobą wiele wspólnego. Historie tworzone przez autorów są jak nici wysnute ze starych ubrań, postrzępione, poddane wielu zabiegom, doświadczone przez życie, jednak na tyle mocne, że posłużą jeszcze do zeszycia niejednej dziury i przyszycia niejednej łaty.
„Nikt nie idzie” Jakuba Małeckiego jest jak sącząca się do krwiobiegu kawa, sprawiająca, że czytając książkę żyjemy, przeżywamy, emocjonujemy się. Historie bohaterów są w niej jak rozsypane kawałki wydzieranki. Mikry podmuch wiatru, a rozsypują się na wszystkie strony. Powoli, uważnie, składamy każdy mały element, aby utworzyły całość i to co uzyskujemy nadal nie możemy włożyć w sztywne ramy, bo Małecki daje nam ogromną przestrzeń do wypełnienia jej naszymi myślami.
Niebywałe jest również to, że pisząc o książkach autora, nie da się pisać w sposób prosty (przynajmniej we mnie wyzwalają potrzebę wykazania się słowną żonglerką i próbę opisania ich w inny sposób), dlatego, że te książki kipią od emocji.
Małecki jest dla mnie mistrzem pisania powieści refleksyjnych, niewesołych, które docierają w najgłębsze czeluście naszej wrażliwości.
„Nikt nie idzie” jest przemyślane, wycyzelowane i takie ludzkie. Rewelacja!
PS Z premedytacją tak niewiele napisałam o fabule. Mam nadzieję, że cała reszta przekona Was do sięgnięcia po najnowszą powieść Małeckiego – mistrza niebanalnego przekazu.
Tytuł: „Nikt nie idzie” Autor: Jakub Małecki Wydawnictwo Sine Qua Non Forma książki: papierowa Gatunek: literatura piękna Premiera 31 październik
Ocena: 5,5/6