„Wielki finał” Marek Migalski Totalne zaskoczenie

przez Katarzyna Denisiuk

 

Tytuł: „Wielki finał”
Autor: Marek Migalski
Wydawnictwo: Od Deski Do Deski
Forma książki: papierowa
Gatunek: literatura współczesna
fot. Radek Denisiuk
Już dawno żadna książka nie wywołała we mnie tylu emocji. Wielokrotnie miałam ochotę rzucić nią o ścianę, zdeptać, nawrzeszczeć na nią (a raczej na autora), ale tego nie zrobiłam, bo pomimo tego, że w wielu momentach tezy wrzucane przez Migalskiego, jak pojemniki z gazem łzawiącym, powodowały natychmiastową reakcję i wstrząs, to historia niesamowicie mnie wciągnęła. Myślę, że dobrym obrazem fabuły byłby odczyt pracy serca podczas próby wysiłkowej. A na końcu…
Mamy 2025 rok. 6 lat po tym jak w całej Unii Europejskiej został zniesiony zakaz przeprowadzania eutanazji na życzenie. 50 letni Marek, były polityk, celebryta, pisarz i popularny bloger, zdecydował, że zakończy żywot w ekskluzywnym ośrodku w Gambii – „Great Final”. Dostaje tam dosłownie wszystko na co ma ochotę, o czym marzy w ostatnich dniach życia. Kupił „one way ticket”, jednak ostatnie dni na ziemi przynoszą spore niespodzianki.
Marka nie da się lubić. Jest frustratem, który wszystko neguje, dla którego wszystko jest „be”. Ma swoje zdanie, poglądy, które drażnią, prowokują, zmuszają do umysłowej szermierki. Jest niewygodny, bo burzy nasz wewnętrzny ład i porządek. Czy ma rację? Czy zgodzimy się z jego poglądami?
W ośrodku spotyka ciekawych ludzi, którzy tak jak on „podziękowali za dalsze życie”. Każdy ma inny powód, żeby odejść, a to rodzi kolejny przyczynek do dyskusji i próbę zrozumienia ludzi.
Ta książka, kolokwialnie pisząc, ryje mózg, daje po pysku i o dziwo jest to bardzo pożądany efekt, bo przecież o emocje w czytaniu chodzi, a tej książce naprawdę ich nie brakuje. Nie sądzę, żeby można było przejść koło niej obojętnie. Kąsa na każdym kroku. Prowokuje. Jedni będą przyklaskiwać autorowi i śpiewać z nim jednym głosem, inni negować i kłócić się z rzucanymi lekka ręką zdaniami i twierdzeniami. Wciągnięci w podstępną grę, „przeczołgani” jak zawodnicy runmageddonu, dochodzimy do wielkiego finału.
W książce nie brakuje scen seksu, wielu scen seksu. Te wtręty potęgują mocny wydźwięk tej powieści i scalają fabułę.
Książka doskonale gra na emocjach, jest kontrowersyjna i pokazuje ostry pazur. Pomimo tego, że mam świadomość, że dla wielu czytelników może być niewygodna – przyznaję, sama wielokrotnie boksowałam się z tezami głównego bohatera – to jest warta przeczytania. Bardzo! Polecam!
Ocena: 5,5/6

Zobacz również

1 komentarz

LuMa 9 maja 2018 - 05:27

Z twórczością Ałbeny Grabowskiej spotykam się po raz pierwszy i wiem, że nie po raz ostatni. A Kości czytało się świetnie. Z początku trochę się gubiłam, ale bardzo szybko się wciągnęłam.

Reply

Zostaw komentarz