„Nina” Nina Majewska-Brown Czwarta część z cyklu Nina Brown nie wpasowała się w mój nastrój

przez Katarzyna Denisiuk
Tytuł: „Nina”
Autor: Nina Majewska-Brown
Wydawnictwo: Rebis
Forma książki: papierowa
fot. Katarzyna Denisiuk
Nie miałam teraz w planach czytania „Niny” Niny Majewskiej-Brown – czwartej części cyklu Nina Brown. Owszem, wpisana była na stosik książek „do przeczytania”, bo poprzednie trzy części („Wakacje”, „Zwyczajny dzień”, „Jak się nie zakochać”) dostarczyły mi fajnej rozrywki, dobrze się przy nich bawiłam. Mama wypożyczyła z biblioteki i powiedziała: „Szybko się czyta. Wczoraj zaczęłam, dzisiaj skończyłam. Dobra”. Pomyślałam, skoro tak, to nie wstrzymam na długo „upraszających się” o uwagę planowanych książek.
I … to był błąd. Uwaga! Nie dlatego, że to była zła książka, że poszło coś nie tak i po dobrych poprzednich częściach, ta od nich odstawała. Nie, nie, nie! Po prostu nie wpasowała się w nastrój, porę roku i temperaturę za oknem. A sami wiecie jak ta „otoczka” potrafi wpłynąć na czytaną przez nas książkę.
Nina jest matką, prowadzi dom, restaurację, wychowuje dzieci i układa sobie życie z nowym mężczyzną. Wszystko teoretycznie powinno się kleić, w miarę dobrze funkcjonować, normalnie, ale … normalnym nie jest. Bo czy można funkcjonować zachowując zdrowe zmysły, gdy non stop Ktoś dorzuca swoje trzy grosze, a nawet setki, tysiące groszy do worka pt.: „życie Niny” i wchodzi z brudnymi buciorami do w miarę uporządkowanego domu?
Z jednej strony dałabym jej medal za cierpliwość, stalowe nerwy, empatię, a po minucie zabrałabym go jej za to, że była tak mało asertywna i dała sobie wchodzić wszystkim naokoło na głowę. Nie mogę napisać, że takich „Nin” na świecie nie ma. Tego przecież nie wiem, a poza tym nie jest to reportaż, literatura faktu, tylko fikcja literacka.
Wracając do tego co napisałam na wstępie. Gdyby „Nina” wpadła mi w ręce na wakacjach, w czasie błogiego lenistwa i czystego relaksu, mój odbiór byłby o wiele lepszy, książkę oceniłabym wyżej. A tak? Humor był i owszem, ale nie potrafiłam odebrać historii z przymrużeniem oka i tak na luzie. Wyszło trochę naiwnie.
Chcę jednak podkreślić i podsumować – jeśli ktoś z Was szuka bardzo lekkiej książki, takiej do przeczytania „na raz”, „Nina” i pozostałe z serii będą ideale. I te okładki. Prawda, że świetne?
Ocena: 3,5/6

Zobacz również

Zostaw komentarz