„Krawędź wieczności”

przez Katarzyna Denisiuk

Tytuł: „Krawędź wieczności”
Autor: Ken Follett
Wydawnictwo: Albatros
Tłumaczył: Zbigniew A. Królicki, Grzegorz Kołodziejczyk
Forma książki: ebook

 

Pieniny – Wysoki Wierch
fot. Katarzyna Denisiuk
Dokończenie trylogii Stulecie Kena Folletta poprzez przeczytanie ostatniej części „Krawędź wieczności” musiało chwilę poczekać. Nie codziennie, ba nawet nie w miesiącu, czy kwartale, ma się ochotę zmierzyć z 1136 stronami tekstu (bez obrazków ;-)). Gabaryty i waga książki nie stanowiły problemu, ale szacowany czas przeczytania, tj. 23 godziny i 55 minut jaki pokazywał czytnik budził respekt. Tydzień minął i monumentalną trylogię mam przeczytaną. Było warto? Oczywiście! Przecież nigdy nie chodzi mi o ilość książek jakie czytam, ale o jakość, a ta pozycja była naprawdę bardzo dobra – jak i dwie poprzednie („Upadek gigantów” 1072 strony i „Zima świata” 1040 stron).
 
Dość już tej statystyki. W tej części autor zabiera nas do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, Anglii, Rosji, Niemiec i Polski, ale pisze również o Czechosłowacji, Wietnamie, czy Kubie. Opowiada o losach znanych z poprzednich tomów bohaterów, ich dzieci i wnuków w określonych ramach czasowych historii, od roku 1961 do momentu wyboru Baracka Obamy na prezydenta Stanów Zjednoczonych w 2008 (poprzednie części trylogii obejmują lata 1912-1961). 47 lat na kartach książki naprawdę robi wrażenie. Jest to genialna powtórka z historii a zarazem wspaniała przygoda. Autor potrafi tak pisać, że przez książkę się płynie, nie znosi na mieliznę i niemal chłonęłam jak gąbka wszystko to co mnie otaczało.
Niektóre wydarzenia zostały opisane w sposób drobiazgowy i dzięki temu razem z bohaterami przeżywałam te chwile. Na przykład stałam w tłumie słuchaczy kiedy brzmiało łamiące serce błaganie o sprawiedliwość, czyli sławne przemówienie pastora Martina Luthera Kinga.
 
„Mam sen, że pewnego dnia ten naród powstanie i naprawdę zacznie żyć zgodnie z wyznawanymi zasadami (…)
A gdy to nastąpi, gdy pozwolimy zabrzmieć wolności, kiedy pozwolimy jej zabrzmieć w każdej wiosce i przysiółku, w każdym stanie i mieście, będziemy mogli przyspieszyć dzień, w którym wszystkie Boże dzieci, czarne i białe, żydzi i goje, protestanci i katolicy, połączą swoje dłonie (…)”
 
Opisane zostały również działania władz Niemiec, wzniesienie Muru Berlińskiego a później jego upadek. Byłam wśród tych, którzy przeżywali niewysłowiona radość, gdy po latach rozłąki mogli się spotkać i połączyć z członkami rodziny. Byłam świadkiem walki Europy o demokrację i zniesienie komunizmu, przeczytałam o kryzysie kubańskim, Praskiej Wiośnie, narodzinach Solidarności, wyborze Papieża Polaka, Aferze Watergate i wielu, wielu innych historycznych kamieniach milowych. To nie jest książka do historii, to coś więcej. Bohaterami są osoby będące współpracownikami najważniejszych osób w świecie, głów państw i dlatego mogłam tej historii dotknąć i poczuć ją w osobliwy sposób.
Tym wszystkim znamiennym wydarzeniom towarzyszyły zmiany społeczne – rozwój muzyki rozrywkowej, popularyzacja narkotyków, wolnej miłości, hippisowskiej kultury. Wyskoczyłam z minispódniczki i wskoczyłam w „dzwony”.
 
„Upadek gigantów”, „Zima świata”, „Krawędź wieczności” to 3248 stron, które niezmiernie ciekawie, momentami pasjonująco opisywały losy pięciu rodzin w niemal całym XX wieku i początku XXI. Poznawałam ich, przeżywałam z nimi, uczestniczyłam w najważniejszych wydarzeniach w ich życiu. Chapeau bas Panie Follett! To była niezapomniana przygoda!

Zobacz również

Zostaw komentarz