„Jutro zaświeci słońce”

przez Katarzyna Denisiuk

Tytuł: „Jutro zaświeci słońce”
Autor: Joanna Sykat
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Forma książki: ebook

 

fot. Katarzyna Denisiuk
Po przeczytaniu „Czterech stron miłości” wiedziałam, że kiedyś będę chciała wrócić do książek pani Joanny Sykat. Czułam podskórnie, że jeszcze mnie zaskoczy, pomimo tego, że ta pierwsza wywindowała poprzeczkę bardzo wysoko. Sięgnęłam po „Jutro zaświeci słońce” kompletnie nie zgłębiając o czym ona jest. I powiem jedno – maksymalnie mnie zaskoczyła.
Ta książka to worek, ba! nawet wór pełen emocji.
 
Anita ma pełną rodzinę, Pawła, z którym się spotyka i który w końcu zostaje jej mężem, kiełkujący w głowie pomysł na życie, który sukcesywnie nabiera realnych kształtów i teoretycznie przekuwa się w sukces. Wydawałoby się sielanka, nie ma co narzekać ale… No właśnie, to ale to despotyczna mama, matka, królowa, która jak szachowa figura w partii życia Anity może wszystko i wszystkich zniszczyć. Podcina skrzydła, zabiera tlen, dołuje…
 
„(…)cierpiał jej egoizm. Chwilę potem cierpiał i mój, podporządkowując się wyznacznikom udanego życia według koncepcji świętej Edyty – mojej matki. Boga wszystkich bogów. Nieomylnej. Wszechwiedzącej. Źródła jedynej prawdy, która rozbije się o kant dupy wieczności.”
 
„Słowa matki upchnęły się do mojej walizki. Przejechały pół Polski. Wysiadły nad morzem. Radośnie rozpieprzały moje życie, mnożąc się w mózgu.”
 
Anita jest bierna. Anita nie walczy o swoje, tylko wypruwa sobie flaki, żeby przypodobać się matce i w końcu ją uszczęśliwić, żeby była z niej dumna, żeby była zadowolona. Z Pawłem próbuje ułożyć sobie życie, odciąć pępowinę, ale ona jest jak niekończący się, ciągnący glut, którego nie można przerwać.
 
„Znów, jak piesek z kokardką, przyniosłam swojej pani kość. Zamerdałam ogonkiem. Zamiast radości, przytulenia tylko suche: „Zdałaś?”. „Zdałam.” Odwróciła się na pięcie i odeszła do swoich obowiązków. A piesek popatrzył na swoją kość. Zmalała jakoś i wcale nie była smaczna ani warta uwagi.”
 
Emocje, emocje, emocje…
Szok i niedowierzanie, że dorosła osoba daje sobą tak pomiatać, tkwi w toksycznej relacji, godzi się na narzucenie sobie czyjegoś punktu widzenia, zakładania cudzych okularów.
Złość i cisnące się na usta wulgaryzmy – jak można być tak toksycznym rodzicem? Przecież to twoja córka do cholery! To drugi człowiek, któremu należy się szacunek i nieustające wsparcie!
Ogromny podziw i uznanie dla autorki za sposób narracji, kreację postaci, język, pomysł. Za tę kopalnię cytatów, całych fragmentów, które cisną się, żeby je wyłuskać – chapeau bas.
 
„Jeszcze parę dni temu nie wiedziałam, że w pudełku jest drugie dno. Że są w nim puzzle zupełnie inne niż te, które wielokrotnie układałam w głowie i sercu.”
Ta historia ma drugie dno, daje nadzieję na lepsze życie dla matki i córki. Bo po każdej burzy wychodzi słońce. Czy Anita będzie mogła w końcu powiedzieć „Jestem. Wreszcie naprawdę jestem.”?
 

 

Kończąc czytać ostatnie zdanie, zamykając czytnik pomyślałam, ale to było dobre, ale to było wyrafinowane, ale to było pomysłowe. I kolejny raz wiem, że jeszcze spotkam się z książkami pani Joanny, bo one są jakieś, bo wywołują emocje, bo świetnie się je czyta, a przecież o to w tym czytaniu chodzi. Polecam gorąco!

Zobacz również

Zostaw komentarz